Polacy chcą reformy sądów

Ryszard Czarnecki

artykuł, który właśnie ukazał się w niemieckim dzienniku „Der Tagesspiel” (20.07.2017)

Reforma wymiaru sprawiedliwości w Polsce zawiera – uwaga (!) ‒ szereg elementów, które obecne są w ustawodawstwach krajów członkowskich Unii Europejskiej. Także, co podkreślam, w ustawodawstwie niemieckim ale także Holandii, Hiszpanii oraz Francji. Skądinąd we Francji sędziów powołuje prezydent, tymczasem w Polsce ma to robić Krajowa Rada Sądownictwa. W Waszym kraju, Niemczech, sędziowie niższych szczebli powoływani są przez federalnego ministra sprawiedliwości w uzgodnieniu z ministrami sprawiedliwości poszczególnych landów. U nas to była i będzie domena Krajowej Rady Sądownictwa. Nie będę pisał o tym, że w USA wszystkich sędziów Sądu Najwyższego powołuje prezydent, bo jesteśmy przecież w Unii Europejskiej i do jej rozwiązań możemy się odwoływać.

Podkreślam raz jeszcze: projekty zmian prawnych dotyczących wymiaru sprawiedliwości w dużej mierze kopiują doświadczenia krajów Europy Zachodniej. Czemu to, co nie budzi kontrowersji wśród członków „starej Unii”, co jest akceptowane i nie jest przedmiotem żadnych ataków, wywołuje tak emocjonalny protest w Waszej części Europy, gdy dotyczy to kraju „nowej Unii”? Czy to nie przykład hipokryzji? Czy to nie dowód na istnienie „double standards”? Czy to nie przykład arogancji „starej Unii” wobec „nowej Unii”? Skąd u Was ‒ po 13 latach obecności Polski w UE ‒ takie poczucie wyższości?

Przypomnę też, że generalnie wymiar sprawiedliwości jest częścią suwerennych decyzji poszczególnych krajów Unii i nie leży w kompetencjach Brukseli. Chyba, że uznać, iż nie leży on w kompetencjach Komisji Europejskiej w kontekście państw „dawnej 15”, ale leży w kompetencji Brukseli w kontekście 13 państw „nowej Unii”. Każdy kraj może kształtować wymiar sprawiedliwości jak chce ‒ choć Polska akurat odwołuje się, jak pisałem wcześniej, do wielu rozwiązań funkcjonujących w innych krajach członkowskich Unii Europejskiej.

Wymiar sprawiedliwości wymaga w Polsce poważnych zmian. Te zmiany obiecaliśmy naszym wyborcom przed wyborami prezydenckim i parlamentarnymi w 2015. Z tych obietnic wywiązujemy się teraz. Sądownictwo w naszym kraju jest, co przyznają sami sędziowie, niesprawne: sprawy toczą się bardzo powoli, nieraz latami. Wyroki wydawane są po bardzo długim czasie od przestępstwa co powoduje, że związek między przestępstwem a karą staje się mniej widoczny. Ostatnie przypadki przyłapywania sędziów na zwykłym złodziejstwie, afera korupcyjna w Sądzie Apelacyjnym w Krakowie, wykorzystywanie immunitetu sędziowskiego do unikaniu odpowiedzialności za jazdę pod wpływem alkoholu i inne patologie na poziomie sądów lokalnych – powodują fatalną atmosferę wokół wymiaru sprawiedliwości i powszechne w społeczeństwie poczucie konieczności zmian. Naprzeciwko tym oczekiwaniom społecznym wychodzi obecna władza w Polsce: prezydent i większość rządowa proponują ważne i potrzebne reformy wymiaru sprawiedliwości. Nawet opozycja ocenia, że sądy i szerzej wymiar sprawiedliwości wymagają reform. Można nie zgadzać się z niektórym zmianami, które proponujemy, ale wszyscy zdają sobie sprawę, że sytuacja wymaga zmiany. Przez dwie kadencje rządów Platformy Obywatelskiej i partii chłopskiej stracono czas, bo nie dokonano niczego pozytywnego w tym zakresie. To dlatego sądy dzisiaj mają tak niski poziom społecznego zaufania i akceptacji wśród obywateli.

Przed ćwierćwiekiem to prezes Sądu Najwyższego w Polsce Adam Strzembosz powiedział, że „sędziowie sami się oczyszczą”. Okazało się to złudzeniem. Po epoce komunizmu zmiany, nieraz gruntowne, bardzo głębokie dotknęły wielu zawodów i branż, ale akurat nie środowiska sędziów. W Sądzie Najwyższym i w sądach na różnych poziomach jest szereg ludzi którzy współpracowali z komunistycznym reżimem i policją polityczną SB albo którzy wydawali wyroki na opozycjonistów w stanie wojennym lub nawet zanim powstała „Solidarność”. Są członkowie władz partii komunistycznej na różnych poziomach. Gdy Republika Federalna Niemiec wchłonęła komunistyczną DDR, to sędziowie z Berlina Wschodniego czy Karl-Marks-Stadt, którzy orzekali wyroki zgodnie z wytycznymi komunistycznej partii SED Ericha Honeckera i Ericha Mielke wylecieli z pracy albo przynajmniej nie byli awansowani, a już na pewno nie zajmowali się… szkoleniem nowych sędziów, a takie sytuacje mieliśmy w stolicy państwa ‒ Warszawie! Trzeba odciąć pępowinę łączącą wymiar sprawiedliwości w obecnej Polsce z komunizmem i komunistyczną policją polityczną. Jeżeli ktoś występuje przeciwko temu, to obojętnie od swoich intencji w gruncie rzeczy jest za utrwaleniem szkodliwego i nieakceptowalnego społecznie status quo.

Czytałem, że część polityków, mediów także w Niemczech domaga się w sprawie koniecznej reformy wymiaru sprawiedliwości w Polsce interwencji Komisji Europejskiej. Nie mam czasu ani ochoty na bezpłatne korepetycje dla tych Państwa, ale bardzo grzecznie, jako wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego przypominam, że Bruksela z definicji nie ocenia żadnych aktów prawnych zanim nie zostaną one uchwalone ‒ a ustawy dotyczące wymiaru sprawiedliwości są dopiero na etapie prac parlamentu.

Uważamy, że w Polsce sądy ‒ tak jak w Europie Zachodniej ‒ powinny być dla obywateli a nie dla sędziów. Na niedawnym zjeździe prawników przedstawiciel sędziów powiedział szczerze, ale też z dużą arogancją, że sędziowie to „najwyższa kasta”. Czy mamy zatem tolerować w Polsce system kast i tworzenie z niektórych zawodów swoistego „państwa w państwie”?

Parę słów o trójpodziale władz, bo często używa się tego argumentu. Każda władza powinna przed kimś odpowiadać. Tymczasem w moim kraju parlament owszem, odpowiada przed obywatelami, rząd i prezydent przed suwerenem, jakim jest naród ‒ a sędziowie? Sędziowie nie odpowiadają przed nikim! Trudno nawet mówić, że sędziowie odpowiadają przed sędziami, gdyż postępowania nawet w sprawie ewidentnych przestępstw w tym środowisku, jak zwykłe kradzieże, często bardzo długo ciągną się przed komisjami dyscyplinarnymi.

Skoro już wspomniałem o „systemie kastowym” to per analogiam można mówić, że sędziowie w Polsce są „świętymi krowami” ‒ tyle, że obywatele, społeczeństwo tego nie akceptują. Byłoby źle jeśli zachodnie media i zachodni politycy występowaliby w tej sprawie przeciwko obywatelom i społeczeństwu polskiemu.